Wołyń: ziemia tragiczna, o ciekawej przeszłości wielokulturowej

„To ziemia, która spłynęła krwią”, najczęściej tyle o Wołyniu wiedzą Polacy, zapominając o wielowiekowym współżyciu Polaków, Żydów i Ukraińców na tych terenach, słynnym Liceum Krzemienieckim, miejscu urodzenia Juliusza Słowackiego, Josepha Conrada czy Jarosława Dąbrowskiego. Dla Łotyszy Wołyń jest jeszcze większą zagadką, mało kto wie, że ślub wziął tam słynny dyplomata i historyk Alfrēds Bīlmanis.

● Tulkojums latviski pieejams šeit.
● Русский перевод доступен здесь.

11 lipca prezydenci Polski i Ukrainy Andrzej Duda oraz Wołodymyr Zełeński wzięli udział w mszy św. w katedrze katolickiej w Łucku, mającej upamiętnić ofiary mordów dokonanych przez Ukraińską Powstańczą Armię w 1943 roku. To bardzo smutny rozdział w stosunkach polsko-ukraińskich, który przeszkadza w „pójściu do przodu”, budowie dobrych, nietoksycznych relacji.

Słowo „przepraszam” wciąż nie padły z ust polityków ukraińskich, jednak po agresji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku, paradoksalnie jest szansa na przełom.

Przeglądam tekst sprzed kilku lat, który opublikowaliśmy w „Przeglądzie Bałtyckim” na temat generała Pēterisa Radziņša, przyjaciela Polski i Ukrainy, który obecnie służy jako postać zbliżająca dwa narody: łotewski i ukraiński. Na zdjęciu z Narodowego Archiwum Cyfrowego widzimy Radziņša, wówczas naczelnego dowódcę armii łotewskiej, na manewrach na Wołyniu w sierpniu 1925 roku, obok niego stoi płk Mārtiņš Hartmanis, który w latach trzydziestych także trafił na ziemie ukraińskie należące wówczas do Rzeczypospolitej: odwiedził marszałka Józefa Piłsudskiego w Zaleszczykach, międzywojennym kurorcie na samej granicy polsko-rumuńskiej. Jeśliby szukać związków Wołynia z Łotwą, trzeba koniecznie wspomnieć o historyku i dyplomacie, który w międzywojniu obronił doktorat na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie. Alfrēds Bīlmanis, urodzony w 1887 roku w Rydze absolwent Uniwersytetu Moskiewskiego, pracował jako nauczyciel na Wołyniu, m.in. w latach 1918-1920 w Równem (największym mieście późniejszego województwa wołyńskiego, które po Traktacie w Rydze z 1921 roku weszło w skład odrodzonej Polski). W 1919 roku w miasteczku Tuczyn na Wołyniu Bīlmanis, który kilka lat później wydał „Krótką historię Polski” („Īsa Polijas vēsture”), wziął ślub z Polką Haliną Salnicką.

Widok ogólny zamku. 1931.● Замок в Луцке.
Widok ogólny zamku. 1931.
● Замок в Луцке.

Wówczas jeszcze temat przynależności Wołynia nie był rozstrzygnięty.

O ten region, który na mocy Unii Lubelskiej w 1569 roku wszedł w skład „Korony” (polskiej części „Rzeczypospolitej Obojga Narodów”, wcześniej należał do Wielkiego Księstwa Litewskiego), zaś w okresie zaborów stanowił gubernię wołyńską ze stolicą w Żytomierzu, kłóciły się oba narody: polski i ukraiński. Etnicznie był to teren zdominowany przez prawosławnych przedstawicieli tego drugiego narodu (68% według spisu z 1921 roku, w skali całej Polski Ukraińcy stanowili wówczas 15%), jednak w majątkach ziemskich i miastach mieszkali także Polacy, Żydzi kochali swe wołyńskie sztetle („Miasteczko Łuck”, śpiewano niedawno podczas jubileuszu 100 urodzin żydowskiego aktora i reżysera Szymona Szurmieja, wieloletniego dyrektora Teatru Żydowskiego w Warszawie, urodzonego właśnie w Łucku). Na Wołyniu mieszkali jednak także Czesi, Niemcy i Rosjanie. Największa mniejszość czeska w przedwojennej Polsce występowała właśnie na wschodzie Polski, a nie na pograniczu polsko-czechosłowackim. W 1928 roku udało się nawet Czechom wybrać swojego posła na Sejm z listy partii Józefa Piłsudskiego. W Kwasiłowie koło Łucka funkcjonował honorowy konsulat czechosłowacki i było to jedyne w II Rzeczypospolitej przedstawicielstwo tego typu z siedzibą w wiosce, a nie mieście.

Fragment z lokalnej gazety z Krzemieńca, 1939 rok. ● Сообщение в местной газете в Кременце об отправ...
Fragment z lokalnej gazety z Krzemieńca, 1939 rok. ● Сообщение в местной газете в Кременце об отправке работников в Латвию. Из 500 желающих обладающими должной квалификацией были признаны лишь 350. 1939 г.

To są pewne ciekawostki, a generalnie trzeba powiedzieć tak:

Polacy i Ukraińcy nie byli w stanie porozumieć się co do przebiegu granicy między dwoma krajami — 

Zachodnioukraińską Republiką Ludową (ZURL) z siedzibą we Lwowie, później zjednoczoną z Ukraińską Republiką Ludową (URL) ze stolicą w Kijowie, a odrodzoną Polską, która rościła sobie prawa do ziem zabranych po 1772 roku przez Rosję, w tym do Wołynia. Dla Polaków był to ważny region (powoływali się w tym sporze głównie na argumenty historyczne, Ukraińcy także etniczne). To tutaj w 1809 roku urodził się polski poeta, przedstawiciel romantyzmu Juliusz Słowacki, to tutaj działało Liceum Krzemienieckie, jedna z najlepszych szkół historycznej Rzeczypospolitej. Z Wołynia wywodziła się rodzina pianisty, dyplomaty i polityka Ignacego Jana Paderewskiego, jego rodzice do dziś są pochowani na cmentarzu katolickim w Żytomierzu. W Berdyczowie urodził się Józef Korzeniewski, znany na świecie jako Joseph Conrad, autor takich książek jak „Lord Jim”, „Tajny agent” czy „Smuga cienia” (tłumaczonych także na język łotewski). Dziś w Berdyczowie działa Muzeum Josepha Conrada, który największą karierę zrobił w świecie anglojęzycznym.

Ostatecznie Polacy i Ukraińcy porozumieli się, choć było to stosunkowo późno. W kwietniu 1920 roku podpisano „umowę warszawską”, która zachodnią część Wołynia (a więc Łuck, Równe i Krzemieniec, ale nie Berdyczów czy Żytomierz) pozostawiała po stronie polskiej, zaś Ukraińcom dowodzonym przez Semena Petlurę obiecywała pomoc w walce z Sowietami. Jednocześnie władze polskie uznawały niepodległość Ukraińskiej Republiki Ludowej, która miała być wschodnim sąsiadem Rzeczypospolitej. Później nastąpiła jednak kontrofensywa bolszewicka, słynna Bitwa Warszawska w dniu 15 sierpnia 1920 roku, która wówczas ocaliła Polskę, a także

słynne słowa „panowie, ja Was bardzo przepraszam”, skierowane przez Józefa Piłsudskiego do ukraińskich sojuszników,

gdy okazało się, że Polska nie ma już sił walczyć o wspólną sprawę (wsparcie Ukraińców dla URL było symboliczne). Ostatecznie podczas negocjacji prowadzonych w Rydze Polska uznała Ukrainę sowiecką i to ona wraz z Rosją sowiecką stała się stroną podpisanego w „Domu Czarnogłowych” traktatu z 1921 roku, który ustanawiał m.in. granicę polsko-sowiecką. Zachodnia część Wołynia stała się wówczas województwem wołyńskim, zaś wschodnia weszła w skład Ukraińskiej SRR. Na tych terenach, gdzie wciąż mieszkało bardzo dużo Polaków i Żydów, powołano później do życia Polski Rejon Narodowy im. Juliana Marchlewskiego z siedzibą w Marchlewsku (ob. Dowbysz). Miała być to eksperymentalna „republika radziecka” dla Polaków, w sytuacji gdy w 1920 roku okazali oni brak poparcia dla bolszewików. Funkcjonowały tam polskie szkoły, wychodziły polskojęzyczne gazety, zresztą o specyficznej ortografii. W latach trzydziestych rozwiązano jednak „Marchlewszczyznę” (jej nazwa pochodziła od polskiego komunisty Marchlewskiego), zaś Polaków albo wymordowano, albo wywieziono na Wschód. Była to część antypolskiej operacji NKWD w czasach Józefa Stalina.

Prezydent RP Ignacy Mościcki podczas zwiedzania ruin zamku na Górze Bony.  Krzemieniec. 1929.● Прези...
Prezydent RP Ignacy Mościcki podczas zwiedzania ruin zamku na Górze Bony. Krzemieniec. 1929.
● Президент Польской Республики Игнаций Мосцицкий посещает руины замка на горе Бона. Кременец, 1929 г.

Co się działo tymczasem w polskiej części Wołynia? Funkcjonowało tam województwo wołyńskie, na czele którego stał Henryk Józefski, polityk, który dążył do pojednania polsko-ukraińskiego. Zresztą najtrudniejsze stosunki polsko-ukraińskie miały miejsce nie na Wołyniu, a na terenie Galicji Wschodniej, której stolicą pozostawał Lwów.

Ukraińcy na Wołyniu byli jednak dyskryminowani, społecznie i ekonomicznie, był słaby dostęp do nauczania w języku ukraińskim,

choć jak można zobaczyć na świadectwach szkolnych Polaków z Wołynia umieszczonych w Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku, nawet

dla polskich uczniów język ukraiński był to pewnego momentu obowiązkowy (ciekawy model integracji?).

Wreszcie przyszła II wojna światowa: w 1939 roku na Wołyń wchodzą Sowieci, organizując m.in. deportacje na Wschód, dwa lata później Niemcy, którzy dokonają Holocaustu, w ten sposób zginie choćby matka wspomnianego Szymona Szurmieja, upamiętniona symbolicznie na terenie cmentarza żydowskiego w Warszawie.

Na początku 1943 roku zaczyna się jednak operacja wymierzona w Polaków, jej kulminacją będzie tzw.

krwawa niedziela z 11 lipca, jeden z etapów „rzezi wołyńskiej” (większość Polaków w tym kontekście mówi o „ludobójstwie”, strona ukraińska ucieka od tego określenia), akcja masowej eksterminacji polskiej ludności cywilnej na Wołyniu

przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów Stepana Bandery (OUN-B), Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) oraz ukraińską ludność cywilną. Wówczas  zaatakowano polską ludność (wg spisu z 1931 roku Polacy stanowili 17% mieszkańców Wołynia) w prawie stu miejscowościach. W następnych dniach masakry były kontynuowane. Symbolem „krwawej niedzieli” są istniejące do dziś ruiny kościoła w Kisielinie. 11 lipca oddział ukraiński otoczył kisielińską świątynię w czasie niedzielnej mszy świętej, a następnie rozstrzelał w nawie głównej zgromadzonych w niej Polaków. Część wiernych zdołała dostać się do murowanej plebanii i tam obronić się przed żołnierzami UPA. Zginęło prawie sto osób. Choć strona ukraińska w kontekście Wołynia mówi o „wojnie polsko-ukraińskiej”, stosując symetrię win (jest prawdą, że Polacy także mają na sumieniu śmierć ukraińskich cywilów, ale były to akcje odwetowe, zresztą nikomu z polskiej strony nie przyszłoby do głowy pisać w międzywojniu o konieczności „oczyszczenia” tych ziem z Ukraińców, a „oczyszczenie” Wołynia z mniejszości narodowych było oficjalnym celem nacjonalistów ukraińskich), to taka wersja wydarzeń jest nie do zaakceptowania dla strony polskiej.

W Polsce Stefan Bandera wciąż budzi odrazę jako twórca ukraińskiej idei nacjonalistycznej, nie mniejszą niż w Rosji. Tylko, że Polacy, inaczej niż Rosjanie, doświadczyli na własnej skórze, tego, czym może być nacjonalizm dążący do „oczyszczenia” i eksterminacji.

Temat Wołynia był przemilczany zarówno w komunistycznej Polsce, jak i w Związku Radzieckim. Nie wypadało wtedy „skłócać” obu narodów, zresztą „przyjaźń polsko-radziecka” miała wówczas charakter zupełnie fasadowy. Dopiero po 1990 roku zaczęto o tym mówić, co jest szczególnie trudne dla strony ukraińskiej, która swą tożsamość buduje m.in. na kulcie Ukraińskiej Powstańczej Armii walczącej z Sowietami. Większość Ukraińców nie miała się zresztą okazji dowiedzieć o zbrodniach na Wołyniu, choć temat dobrze znany jest naukowcom, dziennikarzom, a także politykom na Ukrainie.

Po agresji rosyjskiej na Ukrainę z lutego 2022 roku paradoksalnie nastał dobry czas do powiedzenia sobie prawdy, dla pojednania polsko-ukraińskiego.

Polacy przyjęli w swych domach ponad milion uchodźców z Ukrainy, także z Wołynia. Prezydent Zełeński wraz z prezydentem Andrzejem Dudą dwa tygodnie temu wziął udział w mszy św. w katedrze katolickiej w Łucku, która upamiętniła ofiary wołyńskie. Dziś na agendzie jest kilka problemów „wołyńskich”, jednak chodzi głównie o ekshumację kilkudziesięciu tysięcy polskich ofiar, które wciąż nie mają swych grobów. Wierzę, że w sytuacji dobrych stosunków polsko-ukraińskich jest to możliwe.

Znani Polacy wywodzący się z Wołynia: aktor i reżyser Szymon Szurmiej, kosmonauta Mirosław Hermaszew...
Znani Polacy wywodzący się z Wołynia: aktor i reżyser Szymon Szurmiej, kosmonauta Mirosław Hermaszewski, działaczka opozycji demokratycznej Anna Walentynowicz.
● Знаменитые поляки с Волыни: актер и режиссер Шимон Шурмей, космонавт Мирослав Гермашевский, активистка демократической оппозиции Анна Валентинович.

Wołyń nie jest już zresztą dawno „ziemią przeklętą”, Polacy i Ukraińcy udowodnili, że potrafią pracować wspólnie.

Jak podkreśla dr Michał Laszczkowski, założyciel i fundator Fundacji Dziedzictwa Kulturowego, z inicjatywy której rozpoczęto renowację Kolegiaty Świętej Trójcy w Ołyce, jednego najcenniejszych zabytków polskiej barokowej architektury sakralnej, początkowo było bardzo trudno, jednak teraz sytuacja na Wołyniu wygląda zupełnie inaczej. Może właśnie teraz jest dobry czas, by ruszyć „do przodu” sprawę Wołynia, jak podkreśla polski przyjaciel Ukrainy pisarz Witold Szabłowski, autor książki „Sprawiedliwi zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia” poświęconej Ukraińcom ratującym Polaków?

Innej, lepszej okazji już pewnie nie będzie.

 

Заметили ошибку? Сообщите нам о ней!

Пожалуйста, выделите в тексте соответствующий фрагмент и нажмите Ctrl+Enter.

Пожалуйста, выделите в тексте соответствующий фрагмент и нажмите Сообщить об ошибке.

По теме

Еще видео

Еще

Самое важное