● Tulkojums latviski pieejams šeit.
● Русский перевод доступен здесь.
Huczne były Kaziuki w okresie międzywojennym w „polskim Wilnie”, później nastąpiła przerwa w czasach sowieckich, zaś po 1990 roku targ ku czci królewicza św. Kazimierza (katolickiego patrona Litwy) powrócił do centrum Wilna, dumnej stolicy Republiki Litewskiej. „Kaziuki”, od jakiegoś czasu obchodzone są także w innych miejscowościach Litwy, oznaczają początek wiosny, będąc jednocześnie największym targiem twórców wyrobów rękodzielniczych z całego kraju. Od lat przyciągają tysiące zwiedzających. Sam byłem wielokrotnie gościem wileńskich Kaziuków, nawet w miejscowościach stosunkowo odległych od Wilna jak Niemenczyn.
W tym roku Wilno także postanowiło zabawić się „na bogato”. W piątek 8 marca odbędzie się inscenizowana Procesja Kazimierzowska, której początek zostanie ogłoszony przez aktora grającego św. Kazimierza, maszerującego aleją Giedymina. Wraz z królewiczem Kazimierzem główną ulicą Wilna (ileż ona nazw liczyła w XX wieku?) wyruszą rzemieślnicy, a także zespoły folklorystyczne z wielu regionów Litwy. Jako, że Litwa obchodzi w tym roku setną rocznicę pierwszego święta pieśni, które odbyło się w 1924 roku w „tymczasowej stolicy” Kownie (Łotysze i Estończycy swoje „święta pieśni” przerabiali już w XIX wieku), mieszkańcy Wilna będą śpiewać tradycyjną pieśń ludową „Eisva mudu abudu”, będącą w tym roku mottem jarmarku.
W sobotę odbędą się imprezy rozrywkowe i koncerty zaraz przy katedrze wileńskiej, będzie można wziąć udział w warsztatach dawnego rzemiosła (kto nie chciałby nauczyć się ozdabiania pierników albo wiązania słomy?), w niedzielę zaś odbędzie się w centrum Wilna koncert, podzas którego nagrodzeni zostaną najlepsi i najbardziej kreatywni uczestnicy jarmarku. Wszystkich oczaruje projekt „Elektro Folk LT”, poczas którego wilniucy zabawią się wśród ludowych melodii i tekstów, zaaranżowanych według współczesnych gustów.
A jaki „wileński Kaziuk” był do 1939 roku, gdy II wojna światowa przerwała funkcjonowanie starego Wilna, miasta zgodnego współżycia Polaków, Żydów, Białorusinów, Rosjan i Litwinów?
„Mały placyk przed kościołem św. Jana w Wilnie natłoczony po brzegi. Stoją rzędem stragany uginające się pod stosami obwarzanków, zwanych smorgońskimi, pochodzącymi z miasteczka Smorgonie (obecnie na Białorusi – przyp. lsm.rus.lv), z tych samych Smorgoń, które się wsławiły ongiś niedźwiedzią akademią. Obwarzanki te – „cukrowe”, „waniliowe”, „suszki”, „z czarnuszką” – są niezbędnym atrybutem każdego wileńskiego kiermaszu. Nazywają je również „kaziukami”, gdyż największe ich ilości zwożą co roku okoliczni wieśniacy na wielki kiermasz św. Kazimierza”
– pisała w 1936 roku na łamach „Tygodnika Ilustrowanego” Elżbieta Minkiewicz (cytat zamieszczam za blogiem „Sto smaków Aliny”).
Czym poza obwarzankami i piernikami handluje się na Kaziukach?
„Charakterystycznym towarem wileńskiego jarmarku od wieków są wyroby z drewna i wikliny. Kosze, łyżki, miski, beczułki, fujarki – efekt wytrwałej pracy zajmującej długie zimowe wieczory. Nieodłącznym symbolem jarmarku są też znane na całym świecie wileńskie palmy”,
– przypominała swego czasu Aleksandra Akińczo, korespondentka Polskiej Agencji Prasowej z Wilna (mieszkańcy Korony nawet i dziś są złaknieni wieści z Litwy, z którą do 1795 roku tworzyli unię).
W związku ze słabą dostępnością „wileńskiej gastronomii” w Polsce (czarnego chleba, sękaczy, kiszek ziemniaczanych i kwasu litewskiego) Polacy w Krakowie, Poznaniu czy Gdańsku upodobali sobie właśnie palmy, plecione także przez gospodynie, które rodzinnie mają mało wspólnego z Wilnem (największą popularnością cieszą się oczywiście palmy przywiezione przez rodaków z Wilna).
Trzeba bowiem przypomnieć, że po 1945 roku „Kaziuk Wileński”, obchodzony do 1939 roku jedynie w Wilnie i Grodnie, przeniósł się na tereny Polski, której granice przesunięto. W latach osiemdziesiątych XX wieku jako pierwszy z własnym „Kaziukiem” wystartował leżący w północnej Polsce Lidzbark Warmiński, później ta tradycja pojawiła się w każdej większej miejscowości kraju, niezależnie czy w części wschodniej, czy zachodniej. W tym roku mieszkańców Lidzbarka Warmińskiego znów zastaną „Kaziuki-Wilniuki”, na które przyjadą polscy artyści, rzemieślnicy i wystawcy z Wilna, odbędzie się także koncert prowadzony przez „gawędziarzy wileńskich”: „ciotkę Franukową” i „Wincuka Bałbatunszczyka” („Wincuk” to wileńskie zdrobnienie od „Wincentego”, imię popularne także wśród Białorusinów).
A propos Białorusi: w 2001 roku odrodzono także „Kaziuki Grodzieńskie”, w ważnym mieście byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego, związanym z tradycją Polaków, Litwinów i Białorusinów. Kaziuki w Grodnie organizował Związek Polaków na Białorusi, nieuznawany przez reżim Aleksandra Łukaszenki. Niestety obecnie impreza została przejęta przez oficjalne władze republiki, a dziennikarze skarżą się, że stały się „świętem obżarstwa”, mającym mało wspólnego z tradycją.
Na koniec zdradźmy skąd się wzięło samo święto obchodzone dziś w Wilnie, innych miastach litewskich i na terenie Polski:
Jego historia sięga początku XVII wieku, wtedy beatyfikowany został królewicz Kazimierz (1458-1484), zaś papież Urban III zezwolił na obchody rocznicowe w związku z uznaniem tego syna Kazimierza Jagiellończyka oraz wnuka Władysława Jagiełły (obaj byli królami Polski i wielkimi księciami Litwy) za patrona Litwy. Święty Kazimierz, szykowany na króla Węgier z ramienia dynastii Jagiellonów, panującej w Polsce i na Litwie, już za młodu odznaczał się wielką pobożnością, empatią i wrażliwością. Nosił się „po zakonnemu”, jego nieodłącznym atrybutem była włosiennica, pościł, odmawiał modlitwy. Zmarł 4 marca 1484 roku, chory na gruźlicę, stąd 4 marca przypadają Kaziuki, jednak dosyć często przekłada je się po prostu na najbliższą sobotę i niedzielę. W tym roku odbędą się, zarówno w Polsce, jak i na Litwie, w weekend 8-10 marca.