● Tulkojums latviski pieejams šeit.
● Русский перевод доступен здесь.
Rokowania polsko-sowieckie rozpoczęły się latem 1920 w Mińsku, w sytuacji gdy pod Warszawę podchodziła Armia Czerwona. Na czele polskiej delegacji stanął wiceminister spraw zagranicznych Jan Dąbski, na czele sowieckiej urodzony na Łotwie Karol Daniszewski. 21 września 1920 roku, gdy rozstrzygnęły się już losy Warszawy (w wyniku tzw. cudu nad Wisłą, a tak naprawdę politycznego i wojskowego talentu Józefa Piłsudskiego)
negocjacje przeniesiono na „neutralny grunt” do stolicy Łotwy.
Jako delegaci Rzeczypospolitej do Rygi wybrali się obok Dąbskiego Henryk Strasburger oraz Leon Wasilewski, delegacji sowieckiej przewodniczył zaś tym razem Adolf Joffe. 12 października 1920 roku podpisano w Rydze Umowę o preliminaryjnym pokoju i rozejmie między Rzecząpospolitą Polską a Rosyjską Federacyjną Socjalistyczną Republiką Rad i Ukraińską Socjalistyczną Republiką Rad. Zawieszenie broni weszło w życie 18 października 1920 roku.
Już na samym początku negocjacji
Polska odcięła się od swego niedawnego sojusznika – Ukraińskiej Republiki Ludowej, którą kierował Semen Petlura.
Jego wojska podczas wojny polsko-bolszewieckiej walczyły u boku Polaków, a w maju 1920 roku, gdy spod władzy bolszewików wyzwolono Kijów, wydawało się, że dwa kraje: Polska i Ukraina zwiążą się sojuszem na długie lata (formalnie taki
sojusz zawarto w kwietniu 1920 roku, Ukraińcy zgodzili się wtedy na oddanie Lwowa i całej Galicji Wschodniej Polakom). W Rydze przerwano ten sojusz dosyć brutalnie – Polska uznała komunistyczną Ukrainę,
jako stronę przyszłego traktatu. Białorusi, również sowieckiej republiki, która w latach 1921-1939 miała graniczyć z Polską, Sowieci do stołu nawet nie zaprosili, tam mało istotną im się wydawała.
Czy Polska zdradziła?
Wydaje się, że nie było wtedy wyjścia, bo Ukraina Petlury okazała się stanowczo za słaba jako sojusznik, nie miała również poparcia mocarstw europejskich, które wciąż wierzyły w restaurację „białej Rosji”. Nie zmienia to faktu, że zarówno wtedy, jak i tym bardziej dziś, gdy Ukraińcy walczą o swoje państwo, napadnięci 24 lutego 2022 roku przez Rosję, taka postawa może się wydawać moralnie wątpliwa. Jak przypomina niejeden podręcznik do historii, Polacy, którzy obradowali w Rydze w większości należeli do prawego skrzydła, przeciwnego budowie federacji Polski, Litwy i Białorusi oraz sojuszowi z niepodległą Ukrainą. Dlatego negocjacje pokojowe chcieli rozegrać „w cztery oczy” z Rosją Sowiecką.
Pokonani bolszewicy byli skłonni do ustępstw terytorialnych wobec Polski, oferowali jej nawet Mińsk,
na początku XX wieku miasto zamieszkane przez wiele narodowości, w tym wielu Polaków, zwłaszcza polską inteligencję. Polska prawica sprzeciwiała się tym „podarunkom”, obawiając się zbytniego wysunięcia polskiej granicy na Wschód. To wprowadziłoby bowiem konieczność zastosowania rozwiązań federacyjnych, promowanych przez Józefa Piłsudskiego (a więc powtórzymy jeszcze raz: wspólne państwo Polaków, Litwinów i Białorusinów) zamiast rozwiązań inkorporacyjnych, za którymi lobbował Roman Dmowski i jego narodowa demokracja (oznaczało to budowę narodowego państwa polskiego, w którym mniejszości narodowe miały odgrywać podrzędną rolę).
Podpisanie traktatu, który składał się z 26 artykułów, przewidziano na godzinę 20:30 w dniu 18 marca 1921 roku w Domu Bractwa Czarnogłowych w Rydze. Umowa zakończyła wojnę polsko-bolszewicką z lat 1919–1920, ustalała granicę między Polską z jednej strony, a sowiecką Ukrainą, Białorusią i Rosją z drugiej strony, która miała przebiegać z grubsza wzdłuż granicy II rozbioru Rzeczypospolitej z 1793 roku.
Nie udało się zatem przywrócić starej granicy wschodniej państwa polsko-litewskiego sprzed I rozbioru w 1772 roku (która skądinąd obejmowała także współczesną Łatgalię, jednak pretensji do tej krainy bardzo wyraźnie zrzekł się Józef Piłsudski). Obydwie strony umowy zobowiązały się w do nieingerowania w sprawy wewnętrzne drugiego państwa, uregulowano także inne sporne kwestie, takie jak rekompensaty za wkład ziem Rzeczypospolitej w budowę gospodarki państwa carów w okresie rozbiorów, zwrot zagrabionych w czasie zaborów dzieł sztuki i zabytków. Pieniędzy Polska nigdy nie ujrzała, zaś zabytki zwracano w stopniu bardzo skromnym.
Ostateczny tekst traktatu podpisali w Rydze: Jan Dąbski, Stanisław Kauzik, Edward Lechowicz, Henryk Strasburger i Leon Wasilewski (ze strony Polski) oraz Adolf Joffe, Jakub Hanecki, Emanuel Kwiring, Jur Kociubiński i Leonid Oboleński (ze strony Rosji, także w imieniu Białorusi i Ukrainy sowieckiej).
W rezultacie traktatu powstała istniejąca do jesieni 1939 roku granica wschodnia Rzeczypospolitej, za którą znalazło się jednak wielu Polaków, zamieszkujących Kijów, Mińsk, Żytomierz czy mniejsze ośrodki (ważne dla polskiej kultury, pisałem o tym wiosną ubiegłego roku w tekście o Wołyniu). Analogicznie, po polskiej stronie znalazły się duże tereny zamieszkałe przez mniejszość ukraińską i białoruską, nazywane w propagandzie sowieckiej międzywojenia (ale także w publicystyce białoruskich i ukraińskich elit niepodległościowych)
„Zachodnią Białorusią” i „Zachodnią Ukrainą”. Do „zjednoczenia” tych ziem dojdzie w bardzo dramatycznych warunkach jesienią 1939 roku, na mocy sfałszowanych przez Sowietów wyborów.
A „Dom Czarnogłowych”? Rzadko był zwiedzany przez Polaków w międzywojniu, choć reporterzy „Kuriera Wileńskiego” wypatrzyli w nim w 1937 roku stary stół z 1728 roku, na którym delegaci Polski, Rosji i Ukrainy podpisali traktat. Przy okazji warto wspomnieć o innych budynkach w centrum Rygi, związanych z tamtymi wydarzeniami: hotelu „De Rome” i „Commerce”, gdzie nocowała delegacja polska, a także hotelu „Petersburger Hof ”, w którym zatrzymali się Sowieci.
W wyniku traktatu ryskiego (z perspektywy Łotwy był to „drugi traktat ryski”, pierwszy podpisano bowiem 11 sierpnia 1920 roku między Łotwą i Rosją Sowiecką),
w Europie Wschodniej powstał system nazywany „wersalsko-ryskim”.
O Wersalu, w którym traktat podpisały pokonane w I wojnie światowej Niemcy, napiszę kiedy indziej.